sobota, 28 marca 2015

Pandemonium w klinice "Fiasko"

Dobrze, nie jest to coś, czym można się chwalić, ale umysł jest dla słabych! (no i blog nie może żyć wyłącznie na jednym poście...) Tak więc zaczniemy od czegoś mało elokwentnego (nazywajmy rzeczy po imieniu: głupiego), dziwnego i dziecinnego. Same plusy! Ja to potrafię zachęcić czytelnika do lektury :D no to jedziemy!
________________________________________________

Rozdział I

    Kurde, znowu to samo… kiedy moje szczęście przestanie smażyć dupę na Kubańskim słońcu i do mnie wróci? Jak na razie nie śpieszy mu się z rzucaniem urlopu …  Ale spoko, jego honorowe miejsce zajął pech w postaci łamania sobie nóg, tłuczenia łokci i ucinaniu czymkolwiek w każdym możliwym miejscu. Niech żyją chodnikowi, ranni kombatanci!
 A tak mówiąc poważnie(ja w ogóle znam to słowo?)-właśnie siedzę sobie, czekając na operację rzepki w szpitalu, w Piekarach. Albo lepiej- w *Bąkowie! Heh, naprawdę, zaczynam się zastanawiać czy nie przenieść się na neurochirurgię… swoją drogą to nie byłby najlepszy pomysł. Jeszcze by mi jakieś jajo obcego wszczepili do łba, a jak bym się obudziła żerowało by  na moim mózgu (jakoś specjalnie by się nie najadło hyhyhyh), by na końcu zrobiło efektowne konfetti, wysadzając mi głowę. Boże co ja tworzę? Wyobraźnio staph!
 Gdy tak się tak nad faktem, że nie ma już dla mnie ratunku (dla głowy, nie nogi. Bo jak już biegać, to machając niekontrolowanie rękami z miną: tak mam downa i dobrze mi z tym zioooom! Zwyczajne, normalne truchtanie jest dla słabych! Jestem stworzona do wyższych celów! Zróbcie miejsce, bijcie pokłony oto ja, Karo, wasz pan i władca!) do pokoju weszło ciacho leżące w supermarketach na półce Exclusive, albo Vip –jak kto woli. A tak po polskiemu… do pomieszczenia wszedł bardzo, nie bardzo to zbyt mało wyrażające słowo, ogromnie przystojny mężczyzna. Młody!!!  Facet. Boy. Przede mną. Bądź mój! Zaraz, co? To ostatnie się wytnie. Sądząc po białym fartuszku i plakietce to lekarz. Ależ ja dzisiaj jestem błyskotliwa! Możecie bić brawo. Heheszky.
Wracając do tematu. Ja, Karo Jura , byłam teraz uważnie obserwowana przez ciemne, piwne oczy z taką dokładnością, że gdyby nie fakt, że na  plakietce widniał napis: Dr. Gej, pomyślałabym, że ma na mnie chrapkę… zawsze byłam rozchwytywana. Dziękuję, szóstka za skromność dla tej pani. Moment! Dlaczego niemiecka? Westchnęłam, zapominając przez chwilę o tym adonisie stojącym przede mną. Zmrużył te, niemalże hebanowe oczy i zapytał uprzejmie:
- Dobrze się czujesz? Wszystko w porządku?
Już dawno nie… jakby było nie myślałabym o tym, że po reinkarnacji chcę zostać planktonem. No, ale cóż. Pozory trza zachować. Grzecznie więc odpowiedziałam mojemu Panu Gejowi (hyhy mam prywatnego geja):
- Yhym.
  Bardzo elokwentnie . Nic tylko sobie pogratulować. Gratuluję Karo. Dziękuję Karo. No to teraz już tylko z górki, zaraz sobie pójdzie! A przynajmniej tak myślałam, ale pan Gej jął zgrywać bardzo gorliwą osobę (choć ja bym powiedziała, że odważną) i postanowił kontynuować ze mną (?) dialog.
- Nie boisz się? –kiedy pokręciłam przecząco głową dodał- I dobrze, bo nie ma czego. Jesteś w dobrych rękach! – pobazgrał coś chwilę w karcie, wyszedł, puszczając mi przed tym oczko. Prawie się nie rozpłynęłam. Poczułam się jak… jak… Jak czekolada zostawiona na trzydziesto stopniowym słońcu. Kurde, ja chyba poetą zostanę. Jak Sienkiewicz. Albo Mickiewicz. Nie wiem zawsze mi się myliło, który pisał wiersze, a który jarał się mieczami polskiej husarii… metalowymi! Bez skojarzeń zboczuchy! Nie ważne. Teraz istotne jest to, że dobra dupa na dziewiątej puściła do mnie oczko! Przynieście jakiś kwiatek to go podleje moimi tęczowymi płynami ustrojowymi (czytaj: Jestem z tego powodu bardzo podekscytowana i szczęśliwa). Z moich marzeń(nie pytajcie jakich, to już zostawiamy tylko mi) wyprowadził mnie dźwięk otwierających się drzwi i już byłam gotowa spiorunować wchodzącą osobę gdyby nie fakt, że stanął w nich blondyn o zielonych oczach. Mój wymarzony książę z bajki. Mój cudowny Prince-sama! Mój Lolek, dla którego jestem Bolkiem. Pasuje do mnie jak słońce do Ikara! Stop (**teraz węgorz...), co? Coś chyba pomieszałam… Dobra Yolo! Zagaję do niego! Tak go poderwę, że spali buraka! Będzie grill? Czekaj, co? Jeszcze raz-tak go poderwę, że się zawstydzi! O tak, do odważnych świat należy.
-Ym… szukasz kogoś? – no pięknie! Już jest mój. Na bank jego nogi są teraz jak z waty.
-W sumie to nie, będę tu leżał na oddziale. – rzucił spokojnie i zaczął rozbierać kurtkę. Oł jea! Mówiłam, że na mnie poleci? Ale żeby aż tak? Niezła jestem w te klocki.
-LEGO!- moment, co? Chłopak spojrzał na mnie z miną, wyrażającą klasyczne WTF i powiesił kurtkę na wieszak. Nie pozostałam mu jednak dłużna i gapiłam się jak ciele w malowane wrota, tylko że na jego podkoszulek. Różowy. Co ja mówię? Pedalski, krwisty różowy! Obok różu to nawet nie leżało. Czar po ściągnięciu kurtki prysł.
-Fajny strój. –skomplementowałam sarkastycznie, ale on chyba wziął to na poważnie.
-Dzięki, różowy mi pasuje. Idealnie odzwierciedla moją wesołą naturę teletubisia. –"CHYBA JEDNOROŻCA!" pomyślałam gdy on uśmiechnął się do mnie promiennie i zaczął się rozpakowywać. Fajnie, że to jest oddział kobiet… podniosłam telefon do ucha:
-Policja? W moim pokoju jest zboczeniec…
-Czekaj, naprawdę mnie tu przydzielili! W męskim przedziale nie było miejsca dla takiego seksownego mnie.-zmieniłam zdanie, rozłączyłam się i wpisałam inny numer.
-Halo, zakład psychiatryczny? Proszę o interwencję…
KONIEC ROZDZIAŁU I
______________________________________________________
* <mina gangstera> Na mojej dzielni...(czytaj u mnie na wsi XD) jak ktoś pierdnie mówi "Piekarz" - nie przyjeżdżajcie tu lepiej :D
** wybaczcie, musiałam xD https://www.youtube.com/watch?v=-VqEIVlfqzI 
_____________________________________________________________________

I dziękuję, jeśli ktoś był na tyle odważny, żeby to przeczytać C:
~KAJU

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz